24 czerwca 2019

Wiejska sielanka (2)

2/3

Cathie siedziała nieszczęśliwa w swojej sypialni. Przez okno wpadały promienie słońca. Wstała szybko z miękkiego fotela i ze złością zasunęła bladoróżowe zasłony. W pokoju zrobiło się trochę ciemniej. Tak jest o wiele lepiej – pomyślała z satysfakcją i podniosła książkę, którą właśnie zaczęła czytać. Nienawidziła, kiedy John zabierał ją do ciotki Night. Nie lubiła tej kobiety. Od zawsze uważała, że tylko udaje miłą i dobroduszną, a w głębi duszy jest do cna złą kobietą. Jedzenie też jej nie smakowało. Wolała swoją kucharkę. Służące też były jakieś osowiałe i zdenerwowane. Tęskniła za ciemnym salonikiem, gdzie przesiadywała całymi popołudniami w starym fotelu przy kominku. Lubiła spędzać czas z przyjaciółkami na plotkowaniu o modzie. Tutaj nawet nie było żadnych sklepów, gdzie mogłaby zrobić zakupy. A tak potrzebowała nowych butów. Te, w których tu przyjechała nie przetrwały jednego dnia. Przez otarty obcas będzie musiała je wyrzucić. A tak je lubiła…
Cathie zerknęła przez szparę w zasłonie, słysząc odgłosy rozmowy. Ciotka spacerowała z Jeannie po idealnie wypielęgnowanych ścieżkach ogrodu. Przez kilka minut obserwowała je uważnie, ale nie zauważyła nic niepokojącego. Wróciła do lektury, lecz nie mogła się skupić na literach. Postanowiła zatem udać się do biblioteki i znaleźć coś innego. Cichutko zamknęła za sobą drzwi sypialni i szybkim krokiem udała się do pomieszczenia z regałami po sam sufit. Gdy zobaczyła ją po raz pierwszy, nie mogła wyjść z podziwu. Tyle książek nigdy nie widziała na oczy, a co dopiero zgromadzonych w jednym miejscu. Tak czy siak sądziła, że ciotka i tak nie przeczytała wszystkich. Były dla  niej tylko ozdobą lub symbolem mądrości i oczytania.
Odłożyła książkę na odpowiednią półkę i skręciła w inną alejkę. Romanse… Wodziła wzrokiem po okładkach, gdy nagle poczuła, że ktoś za nią stoi. Odwróciła się gwałtownie.
- Przestraszyłaś mnie, ciociu – powiedziała z ulgą.
- Dzień dobry, moje dziecko – odezwała się lady Night – Może ci pomóc?
Cathie przemknęło przez myśl, że to niemożliwe, aby ciotka była przed chwilą na zewnątrz, a teraz tutaj. Musiała przejść cały ogród, obejść dom, a potem przejść przez długi korytarz i kilka saloników.
- Poradzę sobie – mruknęła w odpowiedzi i uśmiechnęła się blado.
- Podoba ci się tu Cathie? – zapytała ciotka, mrużąc oczy.
- W twoim domu ciociu? Oczywiście.
- Kłamiesz – stwierdziła kobieta, chwytając ją za przedramię.
Cathie przełknęła nerwowo ślinę. Uścisk był odrobinę za silny jak na tak szczupłą starszą kobietę.
- Dlaczego tak sądzisz, ciociu? – zapytała z trudem.
- Zapomnij, co powiedziałam. Przepraszam. Gdyby ci się tu nie podobało, nie przyjechałabyś, prawda?
- Taak – odpowiedziała niepewnie dziewczyna.
- Chodź ze mną kochanie. Pokażę ci książkę, która na pewno przypadnie ci do gustu.
Lady Night pociągnęła dziewczynę za sobą, kierując się w głąb biblioteki. Cathie posłusznie poszła za nią. Ale przeczuwała, że coś jest nie tak. Ciotka nigdy wcześniej się tak nie zachowywała.
Doszły do niewielkiego pokoiku, gdzie stało biureczko, fotel i lampka.
- Tutaj czasami przychodzę, kiedy chcę popracować w ciszy i spokoju. W domu cały czas jest urwanie głowy, ktoś coś ode mnie chce, ktoś przychodzi w odwiedziny, a tu mogę odciąć się na chwilę od rzeczywistości.
Cathie pokiwała tylko głową ze zrozumieniem.
- Podejdź tu dziecko.
Cathie weszła za nią do pokoiku. Ciotka zamknęła za nimi drzwi, co zaniepokoiło dziewczynę. Widząc jej spojrzenie, lady Night powiedziała:
- Chcę z tobą porozmawiać dziecino, a tutaj nikt nas nie podsłucha.
Uśmiechnęła się przyjaźnie i wskazała na jedyny fotel.
- Ja postoję, usiądź sobie, ciociu – odpowiedziała przestraszona Cathie.
Lady Night zbyła jej słowa. Podeszła do niej bliżej, zmniejszając dzielący je dystans.
- Mój siostrzeniec zasługuje na kogoś lepszego niż ty – zasyczała i obrzuciła dziewczynę nieprzychylnym wzrokiem.
Cathie struchlała. Bała się nawet oddychać. Wiedziała, że ciotka jest niespełna rozumu.
- Jesteś nikim. Przyjeżdżasz tutaj tylko dlatego, że John ci każe. Chcesz tylko zobaczyć swoją część majątku po mojej śmierci.
- Nie – wydukała przerażona Cathie, ale ciotka nie dała jej dojść do słowa.
- Oj, nie tłumacz się, bo ja wszystko wiem. Czekasz tylko, żeby dostać pieniądze na te swoje suknie i fryzjera. Nic cię nie obchodzi rodzina. Jesteś pusta i samolubna. Jeśli o mnie chodzi, mogłabyś się tu nigdy nie pojawić.
Cathie cofnęła się, aż plecami trafiła na ścianę. Z rozpaczą spojrzała na zamknięte drzwi.
- Zamknięte na klucz – powiedziała tylko ciotka.
Dziewczyna rzuciła się do drzwi i zaczęła walić w nie pięściami i krzyczeć.
- Nikt cię nie usłyszy – zaśmiała się lady Night.
Podniosła z biurka ciężką lampkę.
- Zostaw mnie! – krzyknęła Cathie – Nic ci nie zrobiłam!
- Owszem! Jesteś pustą egoistką!
Starsza kobieta zamachnęła się lampką i uderzyła Cathie z całej siły w skroń. Dziewczyna upadła na podłogę.
Kobieta odstawiła ostrożnie narzędzie zbrodni, wypolerowała je szmatką i wyszła, zostawiając otwarte na oścież drzwi. Potem wyda rozkaz jednej ze służących, aby coś jej stąd przyniosła. Dziewczyna nie będzie się do niczego nadawać przez kilka dni, ale potem szok minie. Najważniejsze, żeby nikt jej nie powiązał ze śmiercią tej dziewuchy.

***

                W rezydencji lady Night zapanowała żałoba. John, usłyszawszy o znalezionym ciele żony, zamknął się w sobie. Obwiniał się, że to przez niego. To w końcu on zmusił ją, aby tu z nim przyjechała. Mogła zostać w domu. Przynajmniej byłaby bezpieczna. Ciotka była w podłym humorze. Rozpaczała, że nigdy taka tragedia nie przydarzyła się pod jej dachem, a Cathie była przecież niewinną, słodką istotą. Nikt nie widział tego dnia nic podejrzanego. Nie wiadomo, co konkretnie się wydarzyło. Ale, że było to morderstwo, John zorientował się od razu, pomimo wmawiania mu przez ciotkę, że biedaczka pewnie straciła przytomność i uderzyła się w głowę. W dodatku była to zbrodnia z premedytacją. Następnego dnia, kiedy wszyscy zajęci byli rozpaczaniem, wymknął się do malutkiego biura i uważnie przeszukał pomieszczenie. Nie znalazł żadnych śladów, ale to go nie przekonało do wersji cioteczki. Coś się tu nie zgadzało.


- Piękne te obrazy – zachwycał się Edward, stojąc przed galerią pejzaży.
- Prawda? Kupiłam je we Włoszech i Francji – odpowiedziała z dumą lady Night – Ale to tylko niewielka ich część.
- A gdzie są pozostałe?
- Na strychu. Kurzą się prawie od pół wieku, bo brakuje mi miejsca na ścianach – zaśmiała się smutno gospodyni.
- Przykro mi z powodu Cathie – wymamrotał Edward.
Lady Night nie odpowiedziała. Zrobiła zasmuconą minę.
- Jeśli chcesz, Edwardzie, mogę pokazać ci resztę mojej kolekcji. Pod warunkiem, że nie boisz się strychów.
- Z przyjemnością.
Znaleźli się na strychu wchodząc po wąskich, drewnianych schodkach. Lady Night zamknęła za nimi drzwi.
- Nie chciałabym, żeby kurz dostał się do części mieszkalnej. Byłoby dużo sprzątania – wytłumaczyła szybko, napotykając pytające spojrzenie przyjaciela.
Przeszli wzdłuż sterty zakurzonych mebli i dotarli na drugi kraniec pomieszczenia. Pod ścianą stały piękne obrazy w złoconych ramach. Czasy świetności miały już za sobą.
- Można by je odnowić… - powiedział pod nosem Edward – Mój znajomy się tym zajmuje…
- Och, to miło z twojej strony, ale to zbędny kłopot – uśmiechnęła się miło lady.
- Szkoda, żeby umarły śmiercią naturalną – zaśmiał się Edward.
- Tak jak mój syn? – zapytała oschle lady Night.
- Słucham?
- Zabiłeś go, Edwardzie – wycedziła przez zęby kobieta, mrużąc oczy i podchodząc do niego powoli.
Mężczyzna podniósł się z klęczek. Zmarszczył brwi.
- Mówiłem ci, że to był wypadek.
Lady Night pokręciła głową.
- Nie. To było przemyślane zagranie. To ty wtedy dowodziłeś, Edwardzie. Posłałeś go na śmierć!
Oczy kobiety zapałały gniewem. Zacisnęła palce w pięści.
- Takie rzeczy zdarzają się na wojnie, Elizabeth. Ale każdy, wstępując na służbę, zdaje sobie z tego sprawę i jest gotów ponieść takie ryzyko – wytłumaczył podenerwowany Edward.
- Możesz mówić, co ci się podoba, ale ja wiem, że to ty posłałeś go na śmierć. Mój biedny synek. Gdyby nie ty, byłby tu przy mnie. Musisz za to zapłacić.
Lady rozglądnęła się wokół w celu znalezienia odpowiedniego narzędzia. Edward za to rozglądał się za drogą ucieczki. Jedyna była zablokowana przez jego przyjaciółkę.
- Dlaczego przez tyle lat udawałaś, że mi wybaczyłaś i podawałaś się za moją przyjaciółkę? – zapytał zraniony mężczyzna.
- A jak myślisz? Chciałam cię mieć na oku, a kiedy nadarzy się okazja zemścić – uśmiechnęła się diabelsko.
Chwyciła młot, który wydawałoby się był dla niej za ciężki.
- Elizabeth! – zawołał zrozpaczony Edward – Odpuść! Przepraszam!
- Za późno na twoje przeprosiny. One nie wskrzeszą mojego synka! – zawyła jak zranione zwierzę i zamachnęła się młotem.
Mężczyzna osłonił się rękami, chociaż zdawał sobie sprawę z nikłych szans przeżycia ciosu. W tej chwili pomyślał, że Elizabeth była chora psychicznie i to ona musiała zabić Cathie. Być może po to ich tu sprowadziła – aby każdego po kolei zabić za dawne urazy.
W chwili zderzenia młota z głową Edwarda, kobieta usłyszała odrażający dźwięk, a mózg pobrudził jej spódnicę. Czym prędzej oczyściła narzędzie i schowała je tam, gdzie nikt nie powinien zaglądać. Zdjęła sukienkę i przebrała się w starą suknię, którą znalazła w jednym z kufrów. Pobrudzoną upchnęła na samo dno.
Otrzepała dłonie z satysfakcją wymalowaną na twarzy i ostrożnie zamknęła za sobą drzwi.



2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zachęcam do przeczytania poprzedniego i jeszcze następnego, który pojawi się niebawem ;)

      Usuń