Nastał letni, słoneczny dzień. Lady Blythe podniosła
filigranową filiżankę do ust i upiła malutki łyczek prawdziwej angielskiej
herbaty.
Te filiżanki mogłyby być trochę większe, bo ta herbata jest przepyszna – pomyślała z błogim uśmiechem.
Rozglądnęła się po elegancko umeblowanym saloniku. Lady Night ma doprawdy dobry gust. Meble sprowadzała od włoskich projektantów, a dywany z Persji. Aż strach pomyśleć, ile ją to kosztowało. Lady Blythe odstawiła ostrożnie filiżankę i popatrzyła przez okno. Za nim rozciągał się widok na zadbany ogród. Podobno codziennie przychodził ogrodnik, który utrzymywał go w należytym porządku przez cały rok. Najbliżej rosły krzaki herbacianych róż – ulubionych lady Night, a zarazem lady Blythe – które właśnie kwitły w całej okazałości.
- Moja droga, cieszę się, że przyjechałaś! I przepraszam, że musiałaś tak długo czekać, ale musiałam załatwić kilka sprawunków – do pomieszczenia wkroczyła pani domu, zostawiając za sobą chmurę słodkiego zapachu najdroższych, francuskich perfum.
- Nic się nie stało. Z przyjemnością rozkoszowałam się drobnym poczęstunkiem – lady Blythe uśmiechnęła się do przyjaciółki i szybko wstała z wygodnego fotela.
Panie przywitały się wylewnie po rocznej rozłące. Przez ostatnie miesiące obie były tak zajęte swoimi sprawami, że nie nadążały za życiem towarzyskim.
- Twoje walizki są już w sypialni na górze. Kazałam służącej rozpakować twoje rzeczy.
- Dziękuję, moja droga, ale mogłam zrobić to sama.
- Och, nie. Jesteś tu gościem i masz odpoczywać. Niczym się nie przejmuj – uśmiechnęła się lady Night.
- Czy przyjedzie ktoś jeszcze? Wspominałaś o siostrzeńcu…
- Ach, tak. John Bloodrose z żoną. Przyjadą lada moment. Poza tym zaprosiłam jeszcze mojego przyjaciela Edwarda i dobrą znajomą z czasów uniwersyteckich – Jeannie. Cieszę się, że będziesz mogła ich poznać. To… ciekawi ludzie – ostatnie zdanie wypowiedziała z nutką zawahania w głosie.
Gaduła z niej taka jak zawsze. Nic się nie zmieniła – pomyślała lady Blythe z irytacją.
Obie panie udały się przed wejście okazałego domu, aby powitać następnych gości. Z nowiutkiego samochodu wysiadł wysoki mężczyzna w eleganckim, dopasowanym fraku i smukła kobieta z idealnie ułożoną blond fryzurą. Zachwiała się niebezpiecznie na żwirowej alejce prowadzącej do schodów, ale natychmiast odzyskała równowagę. Jej mina świadczyła o tym, że jak najszybciej chce stąd wyjechać.
- Witajcie moi drodzy! – powitała ich gospodyni.
- Dzień dobry, ciociu. Miło cię znowu zobaczyć – odezwał się mężczyzna.
Jego żona wymamrotała coś pod nosem i obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem.
- To jest moja przyjaciółka – lady Blythe. Zabawi u mnie kilka dni – dokonała przedstawienia lady Night, po czym zaprosiła wszystkich do jadalni.
- Leno, podaj do stołu! – zawołała na służącą, która w mgnieniu oka postawiła na stole wszystkie przygotowane potrawy – od potrawki z kurczaka, przez różne zupy, po szarlotkę.
- Ciociu, a kiedy przyjadą Edward i Jeannie? – zapytał z ciekawością siostrzeniec.
- Jutro z samego rana, kochany. Dzisiaj już nie kursują pociągi. To jest okropne, prawda Cathie?
- Tak, to straszne – wydukała Cathie, nie podnosząc wzroku znad kurczaka.
Lady Night puściła to mimo uszu i nadal kontynuowała temat.
- Koleje powinny działać przez całą dobę. Ludzie podróżują nie tylko w godzinach popołudniowych.
- Ciociu… - John doskonale znał charakter ciotki.
Nie znosił, kiedy paplała bez sensu. Czasami wolał zjeść obiad w ciszy niż słuchać jej wywodów. Podobno rozmowa prowadzona w czasie jedzenia źle wpływała na żołądek, o czym poinformował go kiedyś znajomy doktor. Ale co zrobić, niegrzecznie tak przy wszystkich wypomnieć cioteczce, że nie powinna tyle mielić jęzorem. Westchnął ciężko i nabrał na łyżkę zupy. Jedzenie stanowiło rekompensatę – kucharka gotowała wyśmienicie.
- Z jakiej okazji nas tu zaprosiłaś, kochana? – zapytała lady Blythe, wykorzystując chwilę niezręcznej ciszy.
- Chciałam po prostu zaprosić bliskich mi przyjaciół i spędzić z nimi trochę czasu – uśmiechnęła się lady Night i spojrzała każdemu głęboko w oczy. W tym spojrzeniu znajdowało się coś jeszcze, jednak John nie potrafił rozstrzygnąć co. Już dostając zaproszenie od ciotki, wiedział, że szykuje ona coś dziwnego, może nawet niepokojącego. Jeśli nie chce tego zdradzić, sam w końcu się domyśli. Cioteczka długo nie wytrzyma i napomknie coś o swoich planach.
John zerknął na lady Blythe, która ze spokojem jadła deser. Nawet jeśli ona również coś podejrzewała, nie dała tego po sobie poznać. Na Cathie nie miał co liczyć, mało co ją obchodziło oprócz butów, nowych sukni i fryzjera. Zabrał ją tu ze sobą tylko dlatego, żeby kontrolować wydawane przez nią fundusze. Pod jego nieobecność mogłoby się stać naprawdę wszystko.
Te filiżanki mogłyby być trochę większe, bo ta herbata jest przepyszna – pomyślała z błogim uśmiechem.
Rozglądnęła się po elegancko umeblowanym saloniku. Lady Night ma doprawdy dobry gust. Meble sprowadzała od włoskich projektantów, a dywany z Persji. Aż strach pomyśleć, ile ją to kosztowało. Lady Blythe odstawiła ostrożnie filiżankę i popatrzyła przez okno. Za nim rozciągał się widok na zadbany ogród. Podobno codziennie przychodził ogrodnik, który utrzymywał go w należytym porządku przez cały rok. Najbliżej rosły krzaki herbacianych róż – ulubionych lady Night, a zarazem lady Blythe – które właśnie kwitły w całej okazałości.
- Moja droga, cieszę się, że przyjechałaś! I przepraszam, że musiałaś tak długo czekać, ale musiałam załatwić kilka sprawunków – do pomieszczenia wkroczyła pani domu, zostawiając za sobą chmurę słodkiego zapachu najdroższych, francuskich perfum.
- Nic się nie stało. Z przyjemnością rozkoszowałam się drobnym poczęstunkiem – lady Blythe uśmiechnęła się do przyjaciółki i szybko wstała z wygodnego fotela.
Panie przywitały się wylewnie po rocznej rozłące. Przez ostatnie miesiące obie były tak zajęte swoimi sprawami, że nie nadążały za życiem towarzyskim.
- Twoje walizki są już w sypialni na górze. Kazałam służącej rozpakować twoje rzeczy.
- Dziękuję, moja droga, ale mogłam zrobić to sama.
- Och, nie. Jesteś tu gościem i masz odpoczywać. Niczym się nie przejmuj – uśmiechnęła się lady Night.
- Czy przyjedzie ktoś jeszcze? Wspominałaś o siostrzeńcu…
- Ach, tak. John Bloodrose z żoną. Przyjadą lada moment. Poza tym zaprosiłam jeszcze mojego przyjaciela Edwarda i dobrą znajomą z czasów uniwersyteckich – Jeannie. Cieszę się, że będziesz mogła ich poznać. To… ciekawi ludzie – ostatnie zdanie wypowiedziała z nutką zawahania w głosie.
Gaduła z niej taka jak zawsze. Nic się nie zmieniła – pomyślała lady Blythe z irytacją.
Obie panie udały się przed wejście okazałego domu, aby powitać następnych gości. Z nowiutkiego samochodu wysiadł wysoki mężczyzna w eleganckim, dopasowanym fraku i smukła kobieta z idealnie ułożoną blond fryzurą. Zachwiała się niebezpiecznie na żwirowej alejce prowadzącej do schodów, ale natychmiast odzyskała równowagę. Jej mina świadczyła o tym, że jak najszybciej chce stąd wyjechać.
- Witajcie moi drodzy! – powitała ich gospodyni.
- Dzień dobry, ciociu. Miło cię znowu zobaczyć – odezwał się mężczyzna.
Jego żona wymamrotała coś pod nosem i obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem.
- To jest moja przyjaciółka – lady Blythe. Zabawi u mnie kilka dni – dokonała przedstawienia lady Night, po czym zaprosiła wszystkich do jadalni.
- Leno, podaj do stołu! – zawołała na służącą, która w mgnieniu oka postawiła na stole wszystkie przygotowane potrawy – od potrawki z kurczaka, przez różne zupy, po szarlotkę.
- Ciociu, a kiedy przyjadą Edward i Jeannie? – zapytał z ciekawością siostrzeniec.
- Jutro z samego rana, kochany. Dzisiaj już nie kursują pociągi. To jest okropne, prawda Cathie?
- Tak, to straszne – wydukała Cathie, nie podnosząc wzroku znad kurczaka.
Lady Night puściła to mimo uszu i nadal kontynuowała temat.
- Koleje powinny działać przez całą dobę. Ludzie podróżują nie tylko w godzinach popołudniowych.
- Ciociu… - John doskonale znał charakter ciotki.
Nie znosił, kiedy paplała bez sensu. Czasami wolał zjeść obiad w ciszy niż słuchać jej wywodów. Podobno rozmowa prowadzona w czasie jedzenia źle wpływała na żołądek, o czym poinformował go kiedyś znajomy doktor. Ale co zrobić, niegrzecznie tak przy wszystkich wypomnieć cioteczce, że nie powinna tyle mielić jęzorem. Westchnął ciężko i nabrał na łyżkę zupy. Jedzenie stanowiło rekompensatę – kucharka gotowała wyśmienicie.
- Z jakiej okazji nas tu zaprosiłaś, kochana? – zapytała lady Blythe, wykorzystując chwilę niezręcznej ciszy.
- Chciałam po prostu zaprosić bliskich mi przyjaciół i spędzić z nimi trochę czasu – uśmiechnęła się lady Night i spojrzała każdemu głęboko w oczy. W tym spojrzeniu znajdowało się coś jeszcze, jednak John nie potrafił rozstrzygnąć co. Już dostając zaproszenie od ciotki, wiedział, że szykuje ona coś dziwnego, może nawet niepokojącego. Jeśli nie chce tego zdradzić, sam w końcu się domyśli. Cioteczka długo nie wytrzyma i napomknie coś o swoich planach.
John zerknął na lady Blythe, która ze spokojem jadła deser. Nawet jeśli ona również coś podejrzewała, nie dała tego po sobie poznać. Na Cathie nie miał co liczyć, mało co ją obchodziło oprócz butów, nowych sukni i fryzjera. Zabrał ją tu ze sobą tylko dlatego, żeby kontrolować wydawane przez nią fundusze. Pod jego nieobecność mogłoby się stać naprawdę wszystko.
***
-Kochani, oto moi przyjaciele – Jeannie i Edward! – zawołała
uradowana lady Night następnego dnia wczesnym rankiem.
Wszyscy wyszli przed rezydencję, nieco jeszcze zaspani, ale pożywieni pysznym śniadaniem. Po uściskach i pocałunkach towarzystwo udało się do altany w głębi ogrodu. Na stole przygotowane już były kieliszki z szampanem i przekąski. Wokół rosły piękne krzaki różnokolorowych róż. Lady Night na moment zatrzymała się przy herbacianych i zerwała jedną.
- Kochani, bardzo się cieszę, że przyjęliście moje zaproszenie. Cały mój dom jest do waszej dyspozycji. Czujcie się tu jak u siebie i odpocznijcie – przemówiła uroczyście gospodyni, wznosząc kieliszek do góry.
- To miło z twojej strony, Elizabeth – odezwała się Jeannie.
- Przyda mi się odrobinę odpoczynku od zatłoczonego miasta – uśmiechnął się Edward i upił łyczek oryginalnego, francuskiego szampana.
Wszyscy wyszli przed rezydencję, nieco jeszcze zaspani, ale pożywieni pysznym śniadaniem. Po uściskach i pocałunkach towarzystwo udało się do altany w głębi ogrodu. Na stole przygotowane już były kieliszki z szampanem i przekąski. Wokół rosły piękne krzaki różnokolorowych róż. Lady Night na moment zatrzymała się przy herbacianych i zerwała jedną.
- Kochani, bardzo się cieszę, że przyjęliście moje zaproszenie. Cały mój dom jest do waszej dyspozycji. Czujcie się tu jak u siebie i odpocznijcie – przemówiła uroczyście gospodyni, wznosząc kieliszek do góry.
- To miło z twojej strony, Elizabeth – odezwała się Jeannie.
- Przyda mi się odrobinę odpoczynku od zatłoczonego miasta – uśmiechnął się Edward i upił łyczek oryginalnego, francuskiego szampana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz