13 stycznia 2019

Nauka nie musi być nudna

Co słychać na Śląsku?
Tegoroczny weekend na Śląsku zdecydowanie należał do nauki. W dniach 12-14 stycznia odbył się (a raczej jeszcze trwa w momencie publikacji tego posta) Śląski Festiwal Nauki. Miałam okazję uczestniczyć w tej imprezie rok temu i wspominając pozytywne wrażenia, jakie wtedy na mnie wywarł, nie mogło mnie tam zabraknąć i w tym roku.
Każdy znajdzie tam coś dla siebie - zarówno małe dziecko (dla nich jest najwięcej atrakcji), jak i osoby starsze, które mogą np. posłuchać ciekawych wykładów lub pójść śladem najmłodszych i powspominać jak to w dzieciństwie było. Nie mogło zabraknąć gości specjalnych, a wśród nich wielu sławnych osobistości i popularyzatorów nauki (Mirosław Hermaszewski, Jan Mela, Arlena Witt, Radosław Brzózka, Tomasz Rożek czy Jerzy Buzek, a to tylko ci bardziej mi znani). Jeśli chcecie sprawdzić, kto jeszcze był to odsyłam do podstrony Śląskiego Festiwalu Nauki.
Festiwal miał kilka obszarów i stref tematycznych: sztuka, przyroda, nauki humanistyczne, nauki medyczne, strefa kosmiczna, pisania czy czytania, itd. Można też było na chwilę oderwać się od nauki i rozruszać kości w strefie sportu lub ewentualnie rozgrzać palce w strefie e-sportu, która cieszyła się niemałym zainteresowaniem. Organizatorzy postarali się również o warsztaty o różnorodnej tematyce. Tak z ciekawości zapisałam się na (oczywiście, że nie mogło być inaczej) te z obszaru humanistycznego. Ten punkt programu ŚFN nie był do końca dopracowany, ale na takie, a nie inne warunki, było całkiem ciekawie.
Oczywiście ludzi mnóstwo. Najwięcej dzieciaków, dla których to prawdziwy raj, bo to w końcu z myślą o najmłodszych tworzono liczne atrakcje. A co lepszego i ciekawszego jest od nauki na wesoło?
Mojemu bacznemu oku na pewno umknęło to i owo, gdy przechadzałam się po hali, ale zwalę całą winę na Międzynarodowe Centrum Kongresowe, czyli miejsce, gdzie odbywał się Śląski Festiwal Nauki. Nie sądziłam, że jest ono tak bardzo rozległe i posiada tyle zakątków. Ale dla Festiwalu tym lepiej, bo więcej miejsca=więcej niespodzianek i atrakcji.
Tak jak wcześniej pisałam - nikt nie wyjdzie stamtąd niezadowolony, bo każdy znajdzie coś, co go zainteresuje. I można tam spędzić cały dzień, a na pewno nie zobaczy się wszystkiego.
Kto nie był, ma okazję trafić do Katowic za rok (bo warto).

    ^ Taki neon witał przy wejściu (bocznym)



    ^ Przypinka



    ^ E-sport Point



    ^ Makieta robiona własnoręcznie (po torach jeździł też pociąg)



    ^ To ja (z bananem na twarzy)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz