13 września 2019

Mroczna odsłona baśni, czyli Świat obok świata

Tytuł: Świat obok świata. Mroczna baśń
Autor: Liz Braswell
Wydawnictwo: Egmont
Gatunek: literatura młodzieżowa

Jestem pewna, że prawie każdy zna bajkę o Małej Syrence. A zwłaszcza osoby, których dzieciństwo przypadało na wczesne lata tego wieku. To wtedy był disneyowski szał. Z towarzyszącą mi w myślach oryginalną wersją bajki o rudowłosej syrenie Arielce Walta Disneya, sięgnęłam po tę wariację na jej temat.




Pomysł książki oparł się na zrobieniu z historii Ariel mrocznej baśni. Rozumiem, że przez to określenie przemawiają: walka dobra ze złem i zwycięstwo zła, jakaś katastrofa lub tragedia lub nieszczęśliwe zakończenie. Jasne, w oryginale nie było do końca kolorowo - Urszula pokonała syrenę. Jednakże bajka Disneya kipi od radości, kolorów, humoru. Ta książka ma zupełnie inny klimat. Mroczna baśń jest stonowana, dla mnie mało emocjonalna i pozbawiona humoru.
O co chodzi w treści?
Ariel nie odzyskała głosu, lecz rządzi podwodnym światem syren. Jej ojciec Tryton zginął, a starszym siostrom nie w głowie było przejęcie tronu. Ariel musi mierzyć się z codziennymi problemami i obowiązkami królowej. Tęskni za Suchym Światem, a szczególnie za jedną osobą - Erykiem. Król poślubił Vanessę, która rzuciła na niego zły urok. Vanessa i Urszula to jedna osoba. Poddani Tirulii ją uwielbiają i nie zdają sobie sprawy, że pod idealną sylwetką kobiety kryje się potworna cecelia. Okazuje się, że to ona uwięziła Trytona, który jednak nie jest martwy. Tym sposobem ma władzę nad syrenią królową.
Ariel wychodzi na ląd. Dowiaduje się prawdy o ojcu i próbuje znaleźć sposób na jego znalezienie i uwolnienie. Co nie jest takie łatwe, bo Urszula jest niezwykle przebiegła. Tymczasem Eryk wyswobadza się z magicznego uroku i zaczyna krytycznie i podejrzliwie patrzeć na rządy Vanessy - swojej żony.
Zabrakło mi emocji. Miałam wrażenie, że wszyscy bohaterowie są ich pozbawieni. Nawet wtedy, kiedy trzeba było jakoś zareagować na sytuację lub dramatyczne wydarzenie - były one sztuczne i udawane. Bohaterowie nijacy. Miałam wrażenie, że każda postać pozbawiona była autentyczności, wigoru i charakteru. A najbardziej nie podobała mi się kreacja Ariel. Poznałam ją jako uroczą, piękną i emocjonalną syrenę. Tutaj była jakaś taka gburowata, gnuśna, bez życia i emocji. Chyba zadziałał na nią ten mrok mrocznej baśni :D Zdecydowanie wolę oryginalną wersję. I przyłapałam się niejednokrotnie, że porównuję jedno do drugiego.
W tym momencie przychodzi czas na poruszenie kwestii wątku miłosnego, którego nie było. Ariel+Eryk= wielka miłość. Błąd. Ariel bardzo tęskni za swoim ukochanym, kiedy znajduje się w swoim podwodnym królestwie. Dopiero po jakimś czasie decyduje się ponownie zawitać na ląd. Kiedy go widzi, odżywają w niej jakieś tam uczucia, ale są one nikłe. Potem całuje go raz, drugi. To tyle. Która kobieta chciałaby mieszkać z dala od kochanego mężczyzny? Na końcu dochodzi do tego, że Ariel ustala z ojcem, że jeden tydzień w miesiącu będzie spędzać w Suchym Świecie, resztę dni pod wodą... To co to za wielka miłość skoro chcą się widywać przez siedem dni? Nie rozumiem.
Na koniec chciałabym tu poruszyć jeszcze jedną kwestię. A mianowicie to, co znajduje się na okładce książki. Chodzi mi o konkretne zdanie: "A co gdyby to Urszula pokonała Ariel?". Coś Wam tu nie pasuje? Mi bardzo, bo już wiem, jakie było zakończenie powieści. Znakomicie wszyscy wiedzą, że faktycznie Urszula odniosła zwycięstwo nad syreną w oryginalnej wersji bajki. I szanuję to, że bajki Disneya nie zawsze kończyły się szczęśliwie - w końcu dzieci trzeba uczyć, że nie zawsze w życiu wszystko się udaje. Wracając do wersji Braswell SPOILER! - musicie mi uwierzyć na słowo, że nie ma tu kolejnego zwycięstwa Urszuli nad Ariel. Dzieje się wręcz odwrotnie. KONIEC SPOILERA :d Nie mam pojęcia czy to błąd tłumaczenia? A może wzbudzenie zainteresowania w potencjalnym czytelniku? Ale na to pytanie i tak znamy odpowiedź z bajki Disneya.
Podsumowując, jestem niemile zaskoczona, bo do przeczytania tej książki skłoniły mnie pozytywne opinie na jej temat. Chciałam jeszcze przeczytać tę drugą powieść z serii - "Dawno, dawno temu... we śnie" o Śpiącej Królewnie, która nigdy się nie obudziła, ale wyczuwam kolejne rozczarowanie. Wolę mieć w głowie obraz tych prawdziwych, oryginalnych wersji bajek, na których się wychowywałam. Kropka.

OSTRZEŻENIE: Jeśli jesteś fanem bajek Disneya, nie radzę czytać, bo może Ci się nie spodobać.

Lubicie bajki Disneya? Zgadzacie się ze mną, że nigdy nie można z nich wyrosnąć?

19 komentarzy:

  1. No nie wiem, Małą Syrenkę uwielbiam, ale tyle teraz jest tych książek z tym związanych, że mam wrażenie, że wyskakuje mi to z lodówki XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja własnie pierwszy raz czytam taką książkę... Ale chyba nie zamierzam więcej :D

      Usuń
  2. Ja jestem wierna pierwowzorowi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogłabym przeczytać...z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie słyszałam, że ta książka jest raczej przeciętna i jeśli ktoś kocha się w oryginale czy tym filmowym, czy literackim to nie spodoba mu się. Twoja recenzja tylko to potwierdza, więc nawet nie będę się zastanawiać :)
    Tym bardziej że szanuję tę baśń i dla mnie sama w sobie jest mroczna mimo Disney'a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko moja opinia :) Ale faktycznie jest więcej takich opinii na jej temat :D

      Usuń
  5. Piękny wpis, wspaniale napisany. W sumie fabuła książki wydała mi się ciekawa; szkoda, że książka trochę cię rozczarowała.
    Przyznaję, do bajek Disneya mam pewien sentyment.
    Ciekawa sprawa, bo książka, o której piszesz, jest adaptacją bajki disneyowskiej, a bajka Disneya jest tak naprawdę przeróbką baśni Andersena "Mała syrenka", ale pewnie o tym wiesz. Oryginał jest bardzo piękny, polecam. Ma smutne zakończenie.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! No własnie, już sam oryginał ma smutne zakończenie, a tu jeszcze tworzyć coś bardziej mrocznego? Tak, mam wielką księgę, w której są również ilustrowane baśnie Andersena i czytałam je milion razy jako dziecko :) Pisząc ten post miałam przed oczami syrenkę filmową ;)

      Usuń
  6. Bardzo lubię bajki Dysneya i lubię ich ciekawe nowe wersje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię bajki Disneya pomimo tego, że jestem już dorosła :) I wcale nie mam zamiaru z nich wyrastać. Przy wielu okazjach po nie sięgam, a mam wymówkę w postaci pięcioletniej córki ;) Książkę chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że masz rację. Z bajek Disneya raczej ciężko wyrosnąć ;)

    OdpowiedzUsuń