10 września 2019

Dlaczego nie chodziłam do biblioteki przez 5 lat?

Właśnie. Dlaczego?
Pamiętam ten dzień, kiedy tata zabrał mnie i mojego brata do biblioteki, aby wyrobić nam karty. Byłam podekscytowana, bo bardzo lubiłam czytać, a w domu nowe książki powoli się kończyły. Poza tym nie miałam wyrobionego jeszcze gustu czytelniczego jak to bywa u sześciolatka, dlatego i tak rodzice nie wiedzieliby jakie książki mogliby mi kupować. Zatem pojechaliśmy. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie te regały uginające się pod ciężarem książek. Tyle ich tam było, że nie wiedziałam co najpierw wypożyczyć.

Pewnego dnia poszłam zwrócić wypożyczone książki. Ku mojemu zdziwieniu pani powiedziała, że mam jeszcze jedną wypożyczoną książkę i muszę ją zwrócić. Inaczej musiałbym zapłacić za przetrzymanie. Ja już przerażona, byłam jeszcze w podstawówce o ile się nie mylę. Myślę sobie tam, przed biurkiem pani, że oddałam wszystko co miałam, a tego tytułu nigdy wcześniej nie słyszałam. No nic. Pojechałam do domu. Posprawdzałam wszystkie półki, a było ich zdecydowanie mniej niż teraz. Książki nie ma. I pomyślałam sobie wtedy z satysfakcją, że pani się pomyliła. Skoro mówiłam, że jej nie wypożyczałam to tak musi być. Od rozpoczęcia czwartej klasy podstawówki notowałam sobie wszystkie przeczytane tytuły. Zostało mi to do dzisiaj, z tym, że teraz mogę sobie prowadzić taką listę też na lubimyczytać.pl. Książki na mojej liście nie było.



Teraz piszę sobie o tym ot tak, ale jako mały dzieciak naprawdę się przestraszyłam. Byłam tak przestraszona jakby konsekwencje były zdecydowanie większe niż w rzeczywistości. Potem jakoś jeszcze raz dotarła do mnie informacja z ponagleniem zwrotu tej książki. Tym razem poszedł tylko mój tata. Nie wiem do końca, co wtedy powiedział tej pani. Raczej coś w stylu, że nigdy jej nie wypożyczałam. Nie wiem nawet czy zapłacił za nią czy nie. W tym momencie wiedziałam już, że nie pójdę tam nigdy więcej. Bo co będzie jak przy następnej mojej wizycie w bibliotece pani na mnie nawrzeszczy, że ukradłam książkę? Bałam się tego, że zrobiłam coś źle. Rozumiecie? Bałam się konsekwencji czegoś czego nie zrobiłam. Absurd.

Przestałam tam chodzić. Na 5 lat. Przez resztę podstawówki i gimnazjum ani raz nie pojawiłam się w bibliotece. W moim mieście jest tylko jedna, bo i po co więcej. Raz poszła tam moja mama, bo potrzebowałam jakiejś lektury do szkoły, a w szkolnej bibliotece jej zabrakło, ale nawet wtedy wypożyczyła książkę na kartę mojego brata, któremu czytanie z głowy wyparowało tak gdzieś rok po zapisaniu się do biblioteki. Nie przeszło mu aż do dzisiaj...

Z perspektywy czasu żałuję tych pięciu straconych lat. Wtedy zostały powydawane najlepsze i najpopularniejsze serie książek. Nie mogłam przecież kupować wszystkich książek, jakie chciałam przeczytać, dlatego czytałam to, co już miałam na swoich półkach. Tak więc to były lata powtórek i powrotów do ulubionych serii. Niektóre książki czytałam po kilka razy.
Ale ileż można? Znudziło mi się to. Gdzieś z tyłu głowy nadal miałam wydarzenie sprzed lat związane z biblioteką. Postanowiłam pójść do jednej z filii tej biblioteki. Najbliżej mojego domu.
Kiedy pani wzięła moją kartę byłam nieco przestraszona. Bo ile zapłaciłabym za książkę przetrzymaną 5 lat, której nigdy nie wypożyczyłam? Wiecie co się stało? Pani tylko zaktualizowała moje informacje. Wypełniłam sobie jakąś kartkę, żeby móc korzystać z oddziału dla młodzieży i dorosłych. Tylko tyle. Odetchnęłam wtedy z ulgą. Ale nie obyło się bez rozczarowania. Filia była mała, a książek, które mnie interesowały niewiele. Po jakimś czasie zdobyłam się na kolejny krok. Wrócę tam, gdzie kiedyś. Pamiętam, że zabrałam ze sobą mamę. Tak na wszelki wypadek. Bo tu nadal mogli sobie przypomnieć o tej książce. Prawda? Jak tylko tam weszłam (biblioteka przez te lata powiększyła się), przepadłam. Trafiłam do swojego raju. I nadal tam chodzę, gdy tylko jestem w swoim rodzinnym mieście na dłużej. Czyli na przykład przez te wakacje. I śmieję się z siebie, bo na mojej półce czeka stosik 17 książek do przeczytania, a ja nadal chodzę co chwila do biblioteki i wypożyczam kolejne stosy książek. Też tak macie czy tylko ja jestem nienormalna? Wychodzę z założenia, że te książki, które kupiłam i mam na regale zostaną ze mną na zawsze, więc mogę je przeczytać w każdym momencie, a w bibliotece mam okazję być rzadko - tylko jak jestem w rodzinnym domu. A po co kupować skoro mogę wypożyczyć? Oczywiście są takie książki, które koniecznie muszę kupić, ale innych nie muszę i wtedy z pomocą przychodzi mi biblioteka.
A Wy? Lubicie chodzić do biblioteki czy tylko kupujecie książki?

30 komentarzy:

  1. Dawniej wypożyczałam więcej, teraz często nie ma mnie w domu, więc miałabym problemy z dotrzymywaniem terminów. Wcale nie dziwię Ci się, że przez taką traumę – bo dla dziecka w takim wieku jak najbardziej mogło to być przerażające – mogłaś zaniechać odwiedzania tej biblioteki. Ważne, że się przełamałaś i teraz korzystasz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem uzależniona od biblioteki :) Ale wypożyczam książki tylko wtedy, gdy jestem w rodzinnych stronach, bo studia czasami skutecznie mnie od tego odciągają :P

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że już bawno nie byłam w bibliotece. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykra sytuacja, naprawdę można się zniechęcić. Ja chodzę do biblioteki teraz już dość często, rzadziej kupuje niż wypożyczam. Często można tam też znaleźć nowości, co mnie bardzo cieszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też bardzo cieszy, że w moim małym mieście i jedynej bibliotece można znaleźć książki, które są dość świeże na rynku :D

      Usuń
  4. Przykro mi, że przez taką sytuację się zraziłaś do bibliotek na tyle lat, ale w sumie się nie dziwię, gdybym sama miała takie doświadczenie, to chyba wcale bym nie wróciła. Dziecko łatwo można przestraszyć.
    Z drugiej jednak strony, jako bibliotekarz, chciałabym trochę usprawiedliwić tamtą panią ;). W końcu każdy robi błędy, nawet bibliotekarz i faktycznie najwidoczniej wpisała Ci tę książkę na konto przez pomyłkę. Jednak zapewne jej doświadczenie pracy z różnymi czytelnikami, kazało jej potraktować Cię nieufnie i nie przyjąć do wiadomości swojego błędu. Dobrze, że ta sytuacja się rozwiązała i możesz korzystać z dobrodziejstw biblioteki ;).
    Ja sama już dawno nie byłam w bibliotece (moja praca się nie liczy, bo to biblioteka naukowa), ale to dlatego, że w zeszłym roku wygrałam sporą liczbę książek, więc mam co czytać ;). Ale nie wykluczam, że jeszcze kiedyś wrócę do biblioteki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że zdarzają się pomyłki, ale jako dziecko bardziej całą sytuacją się wystraszyłam :D A co do pracy bibliotekarza - marzy mi się kiedyś spróbować jak to jest być bibliotekarką ;)

      Usuń
  5. Biblioteka to mój drugi dom ;D Za dzieciaka często pomagałam w swojej, malutkiej, osiedlowej bibliotece. Sprzątałam, układałam a w nagrodę dostawałam świeżutkie, nowe egzemplarze;) I tak miłość została mi do dzisiaj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się :) Pielęgnuj tą miłość :D

      Usuń
  6. Historia ciekawa, szkoda, że tak się wydarzyło, ale w tym wieku różne wydarzenia mają wpływ na nas samych. Pamiętam, że jak chodziłam do podstawówki i w wakacje pojechałam z kuzynka na basen, to chciałam nauczyć się pływać. Kuzynka pokazała mi jak - wskoczyła do basenu na główkę i zaczęła machać rękami i nogami i jakoś jej to szło, więc zrobiłam to samo. Tyle że ja zaczęłam się topić. Od tamtego czasu mam fobię obejmującą wszelkie głębokie zbiorniki wodne i do dzisiaj nie umiem pływać, a minęło jakiś 10 lat.
    Co do biblioteki - aktualnie mieszkam daleko od mojej rodzinnej miejscowości, ale kocham tamtejszą bibliotekę i bardzo tęsknię za chodzeniem tam. Panie mnie tam znały i lubiły, mogłam z nimi porozmawiać na temat książek, zawsze witały mnie z uśmiechem. To jest jeden z minusów mojego wyjazdu na studia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabawne, że wspomniałaś o nauce pływania, bo miałam podobnie :) Też boję się wody i nigdy zapewne nie nauczę już pływać... Fajnie, że masz miłe wspomnienia związane z biblioteką ;)

      Usuń
  7. Nie chodzę, ponieważ moja biblioteka częściej jest zamknięta niż otwarta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja praktycznie tylko wypożyczam, a nawet jak coś kupię to musi przeczekać na swoją kolej kilka miesięcy, bo najpierw muszę przeczytać te książki z biblioteki, które nawet jak oddaje, to i tak zaraz wypożyczam nowe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo! Dobrze, że nie jestem sama w tym uzależnieniu :D

      Usuń
  9. Doskonale Cię rozumiem... Podejrzewam, że będąc teraz dorosła, zrobiłabym tak samo :) Czasami takie historię naprawdę potrafią wstrząsnąć :)
    Ze swojej historii pamiętam, że uwielbiałam Harry'ego Pottera, a pracowałam jako wolontariusz w szkolnej bibliotece, gdzie bibliotekarka była mocno wierzącą osobą, więc uważała tę serię za zło szatana. Jak się bałam, że się wyda, że go uwielbiam. To było w podstawówce, a ja nawet w gimnazjum w innej szkole nie chciałam, żeby to wyszło kiedykolwiek.
    A biblioteki... Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, dla mnie to miejsce odpoczynku i rozrywki, ale nie książek. Na swoich półkach mam setki nieprzeczytanych, więc na nich się zazwyczaj skupiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje stosiki nieprzeczytanych książek nie przeszkadzają mi w wypożyczaniu kolejnych z biblioteki :D A co do twojej historii - wiem jak się czułaś, ukrywając swoją miłość do HP :)

      Usuń
  10. Bardzo lubię chodzić do biblioteki. Mam dwie niedaleko siebie i z chęcią tam chodzę. Dawno tam niestety nie byłam, bo miałam sporo książek w domu, ale na pewno niedługo się tam wybiorę. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdarza mi się chodzić do biblioteki, chociaż zdecydowanie częściej kupuję książki, bo jakoś lubię mieć je w swojej domowej biblioteczce. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi już miejsca brakuje na nowe książki, dlatego czasami stawiam na wypożyczanie książek :)

      Usuń
  12. Skutecznie Cię zdążyli zniechęcić, nie ma co... Osobiście jestem z tych kupujących. Wpadłam w nałóg po przeprowadzeniu się do wielkiego miasta, gdzie książki i antykwariaty stały się bardzo dostępne. Teraz mam problem z nadmiarem książek, ale nie mam serca zmniejszyć ich ilości. Część zdublowanych po ślubie oddaliśmy do biblioteki ale reszty nie umiem oddać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jak już kupię książkę to się z nią nie rozstaję :) Podziwiam ludzi, którzy mogą sobie ot tak bez problemu sprzedać to, co kupili, wymienić lub oddać...

      Usuń
  13. Dużo mam do powiedzenia w związku z Twoim wpisem... :)
    Najpierw ta sytuacja z rzekomo nieoddaną książką... Przykre to, i przykro, że tak długo przez to nie mogłaś chodzić do biblioteki... w dodatku byłaś wtedy dzieckiem, wyobrażam sobie, jak musiałaś się bać, ze cię pociągną do odpowiedzialności. Smutno mi sie zrobiło, jak o tym czytałam. Też miałam kiedyś taką sytuację, że przez parę lat nie mogłam chodzić do biblioteki w moim rodzinnym mieście, więc wiem, co czułaś.
    A druga rzecz, to to, co napisałaś, że jak wróciłaś do swojej biblioteki, to znalazłaś się w raju... Jak ja cię rozumiem... Też miałam kiedyś takką bibliotekę, która była moim rajem... Spędzałam w niej długie kwadranse pośród tego, co najbardziej kocham, wybierając MOJE KSIĄŻKI. Teraz coś się zmieniło.. Moja biblioteka została przeniesiona do małej salki, w której są tylko najnowsze pozycje. A najgorsze jest to, że zmieniła się atmosfera. Nie ma już klimatu przyjaznego temu, żeby grzebać kwadransami po książkach, obwąchiwać fascynujące tomy, poznawać nowych książkowych przyjaciół. Jest nastawienie, żeby szybko powiedzieć, czego się chce, i wychodzić. Jak w urzędzie... Kwestia innych ludzi, pracowników? Ja straciłam mój raj... Czy na zawsze?
    Przepraszam, że tak się rozpisałam w tym komentarzu. Jestem ci bardzo wdzięczna, że dałaś mi okazje do refleksji. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi z powodu tej zmiany w Twojej bibliotece, bo w końcu własnie to szukanie, oglądanie, czytanie opisów na okładkach powinno być elementem każdej biblioteki. To stwarza ten niepowtarzalny klimat. Już nawet w księgarni jest inaczej, chociaż można robić te same rzeczy. Ja mogłam iść do biblioteki i siedzieć w niej z pół godziny, dopóki nie spojrzałam na zegarek i nie zorientowałam się, że autobus mi ucieka :D Także bardzo smutno mi się zrobiło, że biblioteka, którą opisujesz zmieniła się w nieprzyjazne dla molików książkowych miejsce :(

      Usuń
  14. Kiedyś, jeszcze w rodzinnym mieście wypożyczałam mnóstwo książek z biblioteki. Później przez lata jakoś mi było nie po drodze. Jakieś 2-3 lata temu postanowiłam, że chociaż raz w miesiącu zajrzę do biblioteki i wybiorę książkę, która jest niepozorna, dawno przez nikogo pewnie niewypożyczana. Kilka ciekawych tytułów w ten sposób poznałam.

    Później była kolejna przeprowadzka i ponad rok zbierałam się żeby zajrzeć do pobliskiej filii. Okazało się, że jest tam mnóstwo tytułów, które chciałabym przeczytać, a jedyne co mi trochę zgrzytało to taka niezbyt zachęcająca atmosfera - czułam, że przechadzanie się między regałami powinno przebiegać szybko i bez głębszego zastanowienia. Ale może to tylko pierwsze wrażenie - na pewno jeszcze tam wrócę i to zweryfikuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pierwszej części Twojego komentarza - bardzo często tak robię, że wybieram książki nie czytając opisu :D Czasami naprawdę można w taki sposób znaleźć super lekturę ;) A wracając do biblioteki - na Twoim miejscu nie przejmowałabym się tym odczuciem nieprzyjemnej atmosfery - rób to, co każdy książkoholik uwielbia ;)

      Usuń
  15. U mnie też długa kolejka książek do przeczytania, ale na Legimi, bo aktualnie nie chce mi się jeździć kawał drogi do biblioteki i wypożyczać. Czasem książki kupuję ;) nigdy mi się nie zdarzyło, żebym dostała ponaglenie do oddania, ale panie mnie dobrze znały i miałam trochę "ulg" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej mieć ulgi :) Zamiast maksymalnie 10 książek możesz wypożyczyć ile chcesz :P A jak musisz tak daleko jeździć do biblioteki to mi też by się nie chciało..

      Usuń