3/3
Kawka budzi się, czując zimno owiewające jej
gołe nogi. Naciąga kurtkę na zimne stopy. Coś jest nie tak. Otwiera oczy, ale w
pomieszczeniu jest sama.
- Brzytwa? – woła cicho.
W jej sercu kiełkuje niepokój. Wstaje i zagląda za kotarę.
- Brzytwa?
Nigdzie go nie ma.
- Brzytwa? – woła cicho.
W jej sercu kiełkuje niepokój. Wstaje i zagląda za kotarę.
- Brzytwa?
Nigdzie go nie ma.
Przecież tak po prostu mnie nie zostawił – myśli.
Wstaje nowy dzień. Słońce wschodzi nad horyzontem. W porcie rozpoczyna się codzienny gwar i harówka. Robotnicy ładują statki, które niedługo wypłyną w dalszą drogę. Kawka marzy o tym, aby zobaczyć inne kraje. Chciałaby podróżować po świecie. Jak dotąd usłyszała o innych miejscach tylko z opowieści Sroki, której brat zwiedził podobno cały świat. Niestety, zginął podczas sztormu na środku jakiegoś morza daleko od lądu. Ale największym marzeniem dziewczyny jest ucieczka z tego cuchnącego śmiercią i zbrodniami miasta. Wzdycha i rozgląda się po uliczce zapełniającej się ludźmi. Naciąga na oczy kaptur kurtki. Nikt nie zwraca na nią uwagi. Idzie w stronę kramów starszych kobiet, które tylko tak mogą zarobić na życie. Skrada się od tyłu. Kobiety zaaferowane są rozmowami ze sobą lub klientami. Ostrożnie wyciąga pierwsze z brzegu spodnie i chowa je pod kurtkę. Uśmiecha się pod nosem i zawraca do ich tymczasowego schronienia. Brzytwa już wrócił. Jego mina jest bezcenna, kiedy Kawka wchodzi do środka.
- Czyś ty zwariowała?! – wybucha.
Dziewczyna jest zdezorientowana.
- O co ci chodzi?
- Dlaczego tak po prostu sobie wychodzisz?
- Ty zrobiłeś dokładnie to samo, kolego – mówi zirytowana.
Chłopak milknie speszony.
- Martwiłem się, że coś ci się stało albo ktoś cię złapał – odzywa się cicho.
Kawka odwraca wzrok. Pierwszy raz ktoś się o nią martwi i troszczy. Ociera łzę.
- Poszłam po spodnie. Zimno tutaj.
- Od teraz wychodzimy tylko razem – ustala Brzytwa.
Dziewczyna kiwa tylko głową i wciąga na siebie ukradzione spodnie.
- Udało mi się załatwić transport. Za kilka godzin już nas tu nie będzie.
Kawka patrzy na niego z podziwem. Docenia, co dla niej robi, bo mógłby ją tutaj zostawić i uciekać na własną rękę. Może czuje się zobowiązany wobec niej odkąd zabrał ją z ulicy.
- A co potem, Brzytwa? – pyta Kawka.
- Co potem? Ułożymy sobie życie od nowa – odpowiada z pewnością w głosie.
Kawka marszczy brwi.
- Dlaczego mówisz ,,my”? Skąd wiesz, że nasze drogi się nie rozejdą?
Nie patrzy mu w oczy. Nie potrafi. Bawi się sznurówkami swoich butów. Na chwilę zapada między nimi cisza, przerywana tylko skrzeczeniem mew i okrzykami przekupek.
- Myślałem, że… - zaczyna chłopak, ale urywa, nie wiedząc co powiedzieć.
- Dlaczego mi pomagasz? – pyta Kawka, podnosząc w końcu wzrok na twarz towarzysza.
Chłopak ucieka wzrokiem w bok.
- Bo cię lubię…
- Wiesz, że praca w duecie do niczego nas nie zobowiązuje – tłumaczy dziewczyna, zamykając oczy.
Wypowiedziała te słowa z trudnością. Ledwo przeszły jej przez gardło. Zakrywa twarz dłońmi.
Brzytwa milczy.
- Wiesz, że możesz mnie zostawić… - mamrocze Kawka – Jedna osoba łatwiej ucieknie niż dwie.
- Przestań! – chłopak podnosi głos.
Kawka patrzy na niego zaskoczona. Nigdy wcześniej nie krzyczał. Kuca przy niej.
- Bez owijania w bawełnę – robi głęboki wdech – Zależy mi na tobie, dlatego nigdy bym cię nie zostawił na pastwę losu. Wiedziałem to już w tamtej chwili, kiedy spotkałem cię po raz pierwszy na ulicy. Zagubioną, przerażoną i zmarzniętą.
Dziewczyna spuszcza głowę. Po jej policzkach płyną łzy. Wstydzi się swojej słabości.
- Ej – mówi łagodnie Brzytwa i kciukiem unosi jej brodę do góry.
Ociera łzy z jej policzków.
- Dziękuję – szepcze Kawka.
Przytula chłopaka, po raz pierwszy okazując mu, co naprawdę czuje.
Przyjaciel odgarnia niesforne kosmyki z twarzy dziewczyny. Patrzą sobie w oczy, a po chwili ich usta się spotykają. Jest to pocałunek niezdarny. Kawka nigdy tego nie robiła. Nikomu nie pozwoliła zbliżyć się tak bardzo jak temu chłopakowi. Uśmiecha się i wtula w jego szyję.
- Obiecaj mi, że stąd uciekniemy.
- Obiecuję.
Wstaje nowy dzień. Słońce wschodzi nad horyzontem. W porcie rozpoczyna się codzienny gwar i harówka. Robotnicy ładują statki, które niedługo wypłyną w dalszą drogę. Kawka marzy o tym, aby zobaczyć inne kraje. Chciałaby podróżować po świecie. Jak dotąd usłyszała o innych miejscach tylko z opowieści Sroki, której brat zwiedził podobno cały świat. Niestety, zginął podczas sztormu na środku jakiegoś morza daleko od lądu. Ale największym marzeniem dziewczyny jest ucieczka z tego cuchnącego śmiercią i zbrodniami miasta. Wzdycha i rozgląda się po uliczce zapełniającej się ludźmi. Naciąga na oczy kaptur kurtki. Nikt nie zwraca na nią uwagi. Idzie w stronę kramów starszych kobiet, które tylko tak mogą zarobić na życie. Skrada się od tyłu. Kobiety zaaferowane są rozmowami ze sobą lub klientami. Ostrożnie wyciąga pierwsze z brzegu spodnie i chowa je pod kurtkę. Uśmiecha się pod nosem i zawraca do ich tymczasowego schronienia. Brzytwa już wrócił. Jego mina jest bezcenna, kiedy Kawka wchodzi do środka.
- Czyś ty zwariowała?! – wybucha.
Dziewczyna jest zdezorientowana.
- O co ci chodzi?
- Dlaczego tak po prostu sobie wychodzisz?
- Ty zrobiłeś dokładnie to samo, kolego – mówi zirytowana.
Chłopak milknie speszony.
- Martwiłem się, że coś ci się stało albo ktoś cię złapał – odzywa się cicho.
Kawka odwraca wzrok. Pierwszy raz ktoś się o nią martwi i troszczy. Ociera łzę.
- Poszłam po spodnie. Zimno tutaj.
- Od teraz wychodzimy tylko razem – ustala Brzytwa.
Dziewczyna kiwa tylko głową i wciąga na siebie ukradzione spodnie.
- Udało mi się załatwić transport. Za kilka godzin już nas tu nie będzie.
Kawka patrzy na niego z podziwem. Docenia, co dla niej robi, bo mógłby ją tutaj zostawić i uciekać na własną rękę. Może czuje się zobowiązany wobec niej odkąd zabrał ją z ulicy.
- A co potem, Brzytwa? – pyta Kawka.
- Co potem? Ułożymy sobie życie od nowa – odpowiada z pewnością w głosie.
Kawka marszczy brwi.
- Dlaczego mówisz ,,my”? Skąd wiesz, że nasze drogi się nie rozejdą?
Nie patrzy mu w oczy. Nie potrafi. Bawi się sznurówkami swoich butów. Na chwilę zapada między nimi cisza, przerywana tylko skrzeczeniem mew i okrzykami przekupek.
- Myślałem, że… - zaczyna chłopak, ale urywa, nie wiedząc co powiedzieć.
- Dlaczego mi pomagasz? – pyta Kawka, podnosząc w końcu wzrok na twarz towarzysza.
Chłopak ucieka wzrokiem w bok.
- Bo cię lubię…
- Wiesz, że praca w duecie do niczego nas nie zobowiązuje – tłumaczy dziewczyna, zamykając oczy.
Wypowiedziała te słowa z trudnością. Ledwo przeszły jej przez gardło. Zakrywa twarz dłońmi.
Brzytwa milczy.
- Wiesz, że możesz mnie zostawić… - mamrocze Kawka – Jedna osoba łatwiej ucieknie niż dwie.
- Przestań! – chłopak podnosi głos.
Kawka patrzy na niego zaskoczona. Nigdy wcześniej nie krzyczał. Kuca przy niej.
- Bez owijania w bawełnę – robi głęboki wdech – Zależy mi na tobie, dlatego nigdy bym cię nie zostawił na pastwę losu. Wiedziałem to już w tamtej chwili, kiedy spotkałem cię po raz pierwszy na ulicy. Zagubioną, przerażoną i zmarzniętą.
Dziewczyna spuszcza głowę. Po jej policzkach płyną łzy. Wstydzi się swojej słabości.
- Ej – mówi łagodnie Brzytwa i kciukiem unosi jej brodę do góry.
Ociera łzy z jej policzków.
- Dziękuję – szepcze Kawka.
Przytula chłopaka, po raz pierwszy okazując mu, co naprawdę czuje.
Przyjaciel odgarnia niesforne kosmyki z twarzy dziewczyny. Patrzą sobie w oczy, a po chwili ich usta się spotykają. Jest to pocałunek niezdarny. Kawka nigdy tego nie robiła. Nikomu nie pozwoliła zbliżyć się tak bardzo jak temu chłopakowi. Uśmiecha się i wtula w jego szyję.
- Obiecaj mi, że stąd uciekniemy.
- Obiecuję.
Statek Kufla jest prawie gotowy do wyruszenia. Załoga wnosi właśnie ostatnie skrzynie i beczki. Brzytwa rozgląda się za znajomym, ale nigdzie nie może go dostrzec. Powinien nadzorować załadunek. Do serca wkrada się niepokój. Chłopak pokazuje dziewczynie, aby poszła za nim. Po chwili stają przed tym samym budynkiem, co Brzytwa rano. Drzwi są otwarte na oścież, co jest niepodobne do Kufla. Chłopak ostrożnie wchodzi do środka. Już wie, że coś się stało. Serce wali mu jak oszalałe, kiedy widzi walające się po podłodze rozwalone meble i jakieś papiery. Przełyka nerwowo ślinę i wchodzi do pokoju. Na samym środku leży ciało Kufla. Wokół głowy zebrała się kałuża krwi. Z tyłu głowy widać ranę postrzałową. Zawartość żołądka podchodzi chłopakowi do gardła. Kawka, widząc zwłoki, jęczy cicho i wybiega z budynku. Chłopak opiera się o ścianę. Zamyka oczy i zsuwa się na podłogę. Nie ma żadnych wątpliwości, że gang maczał w tym palce. Jakimś cudem dowiedzieli się, że tu był i wyeliminowali ich jedyną deskę ratunku. Nie dotrzyma obietnicy złożonej Kawce. Gang zapewne zastawił już na nich pułapkę. Brzytwa zrywa się na równe nogi i wybiega na zewnątrz. Nigdzie nie widzi dziewczyny.
- Kawka! – woła.
Cisza.
Okrąża budynek.
- Kawka!
Dopiero za węgłem dostrzega przykucniętą postać.
- Kawka?
- W porządku – mówi powoli.
Jest blada i roztrzęsiona.
Chłopak przytula ją mocno, gładząc po włosach.
- Co teraz? – głos dziewczyny jest stłumiony przez materiał kurtki.
Nagle na początku ulicy rozbrzmiewają okrzyki. Oboje odwracają się w tamtym kierunku. W ich stronę biegnie grupka mężczyzn z bronią w ręku. Gang ich znalazł.
- Wiej! – krzyczy Brzytwa, ciągnąc za sobą dziewczynę.
Przyśpieszają. Buty ślizgają się na błocie. Tłum utrudnia ucieczkę.
Słychać pierwszy strzał.
- To szaleństwo! – krzyczy Kawka.
Wokół jest pełno przechodniów, którzy mogą ucierpieć z powodu ich zatargu. Strzelanina wywoła tylko panikę.
- Kawka! – woła.
Cisza.
Okrąża budynek.
- Kawka!
Dopiero za węgłem dostrzega przykucniętą postać.
- Kawka?
- W porządku – mówi powoli.
Jest blada i roztrzęsiona.
Chłopak przytula ją mocno, gładząc po włosach.
- Co teraz? – głos dziewczyny jest stłumiony przez materiał kurtki.
Nagle na początku ulicy rozbrzmiewają okrzyki. Oboje odwracają się w tamtym kierunku. W ich stronę biegnie grupka mężczyzn z bronią w ręku. Gang ich znalazł.
- Wiej! – krzyczy Brzytwa, ciągnąc za sobą dziewczynę.
Przyśpieszają. Buty ślizgają się na błocie. Tłum utrudnia ucieczkę.
Słychać pierwszy strzał.
- To szaleństwo! – krzyczy Kawka.
Wokół jest pełno przechodniów, którzy mogą ucierpieć z powodu ich zatargu. Strzelanina wywoła tylko panikę.
Kilka chwil potem tłum przerzedza się, co było celem ścigających ich mężczyzn. Teraz łatwiej ich dostrzec.
Padają kolejne strzały.
Kawka czuje na ramieniu ostry ból. Zerka na nie i widzi rozerwany rękaw i ranę pozostałą po zetknięciu z kulą. Na szczęście prześlizgnęła się tylko po skórze.
- Jesteś ranna? – sapie Brzytwa tuż obok.
- To nic – odpowiada.
- Tutaj!
Chłopak ciągnie ją za sobą, prawie wyrywając rękę ze stawów. Skręcają w boczną portową uliczkę. Śmierdzi rybami i odpadkami. Kawka stara się ignorować ból i skupia na poruszaniu nogami.
Zatrzymują się przy otworze kanalizacyjnym. Brzytwa odsuwa kratę na bok i ponagla dziewczynę.
- Właź!
Kawce robi się niedobrze. Od smrodu śmieci, zgniłych ryb i cuchnących ścieków. Słysząc krzyki ścigających ich mężczyzn, bez wahania wślizguje się do środka. Musi przezwyciężyć obrzydzenie, bo to jedyna szansa na przeżycie. Brzytwa wskakuje do kanału tuż za nią, wsuwając na miejsce kratę. Chłopak przykłada palec do ust, nakazując ciszę. Starają się wywoływać jak najmniej hałasu, aby nie zdradziło ich echo. Kawka zasłania twarz materiałem kurtki. Powoli posuwają się do przodu, brodząc w zanieczyszczonej wodzie sięgającej im połowy łydek. Co jakiś czas przystają i nasłuchują, upewniając się, że pościg nie ruszył za nimi. W końcu docierają do miejsca, gdzie Brzytwa wskazuje w górę.
- Wychodzimy – szepcze.
Wdrapują się po oślizgłej drabince. Brzytwa rozgląda się po ulicy, ale znaleźli się w okolicy mało uczęszczanej przez mieszkańców. Znajdują się tutaj tylko kontenery rybaków i kapitanów statków, jeśli handlują nielegalnym towarem. Chłopak bywał tu nie raz, czasami udało mu się ukraść co nieco.
- Co teraz zrobimy? – pyta Kawka.
Jest blada. Trzyma dłoń na ramieniu. Brzytwa odsuwa jej dłoń.
- Wdało się zakażenie – stwierdza zaniepokojony.
Odrywa kawałek swojej koszulki, która nie ucierpiała podczas ucieczki przez kanały i mocno obwiązuje ramię dziewczyny.
- Musimy jak najszybciej się stąd wydostać – mówi i rusza w stronę portu.
Zza drewnianej skrzyni obserwują załadunek statku. Prawdopodobnie to ostatni, który wypłynie z tego portu. Następne odpłyną za kilka dni, jeśli dobrze pójdzie. Brzytwa z uwagą obserwuje ludzi ładujących skrzynie i beczki. Marszczy brwi. Poznaje jednego z nich. Stoi na uboczu i kieruje pracą zespołu. Wygląda na kapitana lub człowieka, którego powinno się szanować i słuchać. Kiedy mężczyzna odwraca twarz w ich stronę, Brzytwa uśmiecha się.
- To przyjaciel Kufla – wskazuje na mężczyznę.
- Skąd wiesz?
- Widziałem go dzisiaj rano jak szedł do domu Kufla, kiedy ja wychodziłem.
- Myślisz, że nam pomoże?
- Sprawdźmy to.
Przemykając za skrzyniami i beczkami docierają w pobliże statku. Znajomy Kufla przeprowadza ostatnią kontrolę. Brzytwa ciągnie za sobą dziewczynę. To ich ostatnia szansa. Gang w końcu wpadnie na ich trop, a kiedy ich znajdą nie wypuszczą żywych.
- Hej! – woła do mężczyzny.
Ten odwraca się do nich.
- Coście za jedni?
- Znajomi Kufla – odpowiada Brzytwa, rozglądając się nerwowo wokół.
- Kufel nie żyje.
- Dzisiaj rano obiecał mi pomóc.
- Kufel nie żyje – powtarza uparcie mężczyzna i odwraca się, aby odejść.
- Jeśli nas ze sobą nie zabierzesz, skończysz jak twój kumpel.
- Grozisz mi? – pyta, podchodząc do chłopaka.
Brzytwa cofa się kilka kroków.
- Nie, ale ci którzy nas ścigają nie zawahają się tego zrobić.
Chłopak patrzy mu prosto w oczy.
- Kufel zgodził się was przeszmuglować?
Oboje kiwają głowami.
Mężczyzna myśli nad czymś intensywnie, aż w końcu się odzywa:
- Widzicie te dwie skrzynie? Właźcie, bo to ostatnie, które ładujemy.
Nie musiał im dwa razy powtarzać. Skrzynie, chociaż niewielkie, nadawały się na kryjówkę. Kawka, widząc zamykające się wieko, zamknęła oczy i oparła głowę o ściankę. Po tym wszystkim będzie już bezpieczna. W innym kraju. Rozpoczną nowe życie. Razem. Ona i Brzytwa.
Padają kolejne strzały.
Kawka czuje na ramieniu ostry ból. Zerka na nie i widzi rozerwany rękaw i ranę pozostałą po zetknięciu z kulą. Na szczęście prześlizgnęła się tylko po skórze.
- Jesteś ranna? – sapie Brzytwa tuż obok.
- To nic – odpowiada.
- Tutaj!
Chłopak ciągnie ją za sobą, prawie wyrywając rękę ze stawów. Skręcają w boczną portową uliczkę. Śmierdzi rybami i odpadkami. Kawka stara się ignorować ból i skupia na poruszaniu nogami.
Zatrzymują się przy otworze kanalizacyjnym. Brzytwa odsuwa kratę na bok i ponagla dziewczynę.
- Właź!
Kawce robi się niedobrze. Od smrodu śmieci, zgniłych ryb i cuchnących ścieków. Słysząc krzyki ścigających ich mężczyzn, bez wahania wślizguje się do środka. Musi przezwyciężyć obrzydzenie, bo to jedyna szansa na przeżycie. Brzytwa wskakuje do kanału tuż za nią, wsuwając na miejsce kratę. Chłopak przykłada palec do ust, nakazując ciszę. Starają się wywoływać jak najmniej hałasu, aby nie zdradziło ich echo. Kawka zasłania twarz materiałem kurtki. Powoli posuwają się do przodu, brodząc w zanieczyszczonej wodzie sięgającej im połowy łydek. Co jakiś czas przystają i nasłuchują, upewniając się, że pościg nie ruszył za nimi. W końcu docierają do miejsca, gdzie Brzytwa wskazuje w górę.
- Wychodzimy – szepcze.
Wdrapują się po oślizgłej drabince. Brzytwa rozgląda się po ulicy, ale znaleźli się w okolicy mało uczęszczanej przez mieszkańców. Znajdują się tutaj tylko kontenery rybaków i kapitanów statków, jeśli handlują nielegalnym towarem. Chłopak bywał tu nie raz, czasami udało mu się ukraść co nieco.
- Co teraz zrobimy? – pyta Kawka.
Jest blada. Trzyma dłoń na ramieniu. Brzytwa odsuwa jej dłoń.
- Wdało się zakażenie – stwierdza zaniepokojony.
Odrywa kawałek swojej koszulki, która nie ucierpiała podczas ucieczki przez kanały i mocno obwiązuje ramię dziewczyny.
- Musimy jak najszybciej się stąd wydostać – mówi i rusza w stronę portu.
Zza drewnianej skrzyni obserwują załadunek statku. Prawdopodobnie to ostatni, który wypłynie z tego portu. Następne odpłyną za kilka dni, jeśli dobrze pójdzie. Brzytwa z uwagą obserwuje ludzi ładujących skrzynie i beczki. Marszczy brwi. Poznaje jednego z nich. Stoi na uboczu i kieruje pracą zespołu. Wygląda na kapitana lub człowieka, którego powinno się szanować i słuchać. Kiedy mężczyzna odwraca twarz w ich stronę, Brzytwa uśmiecha się.
- To przyjaciel Kufla – wskazuje na mężczyznę.
- Skąd wiesz?
- Widziałem go dzisiaj rano jak szedł do domu Kufla, kiedy ja wychodziłem.
- Myślisz, że nam pomoże?
- Sprawdźmy to.
Przemykając za skrzyniami i beczkami docierają w pobliże statku. Znajomy Kufla przeprowadza ostatnią kontrolę. Brzytwa ciągnie za sobą dziewczynę. To ich ostatnia szansa. Gang w końcu wpadnie na ich trop, a kiedy ich znajdą nie wypuszczą żywych.
- Hej! – woła do mężczyzny.
Ten odwraca się do nich.
- Coście za jedni?
- Znajomi Kufla – odpowiada Brzytwa, rozglądając się nerwowo wokół.
- Kufel nie żyje.
- Dzisiaj rano obiecał mi pomóc.
- Kufel nie żyje – powtarza uparcie mężczyzna i odwraca się, aby odejść.
- Jeśli nas ze sobą nie zabierzesz, skończysz jak twój kumpel.
- Grozisz mi? – pyta, podchodząc do chłopaka.
Brzytwa cofa się kilka kroków.
- Nie, ale ci którzy nas ścigają nie zawahają się tego zrobić.
Chłopak patrzy mu prosto w oczy.
- Kufel zgodził się was przeszmuglować?
Oboje kiwają głowami.
Mężczyzna myśli nad czymś intensywnie, aż w końcu się odzywa:
- Widzicie te dwie skrzynie? Właźcie, bo to ostatnie, które ładujemy.
Nie musiał im dwa razy powtarzać. Skrzynie, chociaż niewielkie, nadawały się na kryjówkę. Kawka, widząc zamykające się wieko, zamknęła oczy i oparła głowę o ściankę. Po tym wszystkim będzie już bezpieczna. W innym kraju. Rozpoczną nowe życie. Razem. Ona i Brzytwa.
- Możecie wyjść – odzywa się jakiś głos.
Kawka uśmiecha się i rozprostowuje kości. Brzytwa robi to samo, krzywiąc się przy tym. Dziewczyna staje zauroczona, kiedy dostrzega ocean. Piękny, potężny, lśniący w świetle słońca. Podchodzi do niej Brzytwa, przytula się do niej i całuje delikatnie w usta. Po policzku dziewczyny spływają łzy. Ogląda się za siebie, gdzie na horyzoncie majaczy kraj, z którego właśnie uciekli. Robi to ostatni raz. Już nigdy więcej nie oglądnie się za siebie.
Kawka uśmiecha się i rozprostowuje kości. Brzytwa robi to samo, krzywiąc się przy tym. Dziewczyna staje zauroczona, kiedy dostrzega ocean. Piękny, potężny, lśniący w świetle słońca. Podchodzi do niej Brzytwa, przytula się do niej i całuje delikatnie w usta. Po policzku dziewczyny spływają łzy. Ogląda się za siebie, gdzie na horyzoncie majaczy kraj, z którego właśnie uciekli. Robi to ostatni raz. Już nigdy więcej nie oglądnie się za siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz