1/3
- Musimy zrobić to ostrożnie.
- I komu to mówisz, dziewczyno – uśmiecha się Brzytwa.
Kawka przykłada palec do ust, nakazując ciszę. Pokazuje na okno dachowe, nad którym kucają. W środku ktoś wchodzi do pokoju.
- Idź sobie – szepcze zniecierpliwiony chłopak – Psujesz nam zadanie, gościu.
Dziewczyna uważnie obserwuje mężczyznę w dole. Nie wygląda na kogoś, kto chce wyjść, raczej jak najdłużej zostać tam, gdzie jest. Coś tu nie gra. Coś jest nie tak.
Dziewczyna chwyta ramię towarzysza, pokazując przy tym w dół.
- Co? – pyta zdezorientowany.
- To pułapka – szepcze najciszej jak potrafi.
Oboje w tym samym momencie dostrzegają na skraju dachu ciemną postać. Znaleźli ich. Słychać strzał z pistoletu, który odbija się echem od budynków. Drugi trafia w komin obok dziewczyny. Niewątpliwie to znak, że pora się stąd zmywać.
- Wiej! – woła do chłopaka.
Ten wyskakuje za skraj budynku i w ostatnim momencie przytrzymuje się rynny. Zsuwa się na dół, obcierając dłonie, ale dla niego ból jest czymś normalnym. Chlebem powszednim, bo jeśli chcesz przetrwać, musisz sobie radzić.
Kawka ubiera kaptur na głowę i skacze z dachu. W locie rozpościera swój czarny obszerny płaszcz, dzięki któremu stawia opór powietrzu. Ląduje z gracją na chodniku w ciemnym zaułku. Chłopak dołącza kilka sekund później.
- No nareszcie. Nie można było szybciej? – pyta z ironią dziewczyna.
- Ja nie mam takich gadżetów – odpowiada z wyrzutem i ruszają biegiem.
Mijają kilka ciemnych uliczek, brudnych i śmierdzących. Gdzieniegdzie w cieniu czai się jakiś mężczyzna, polujący na samotną kobietę. Myszy i koty harcują po śmieciach, a małe dzieciaki bawią się w błocie.
Kawka i Brzytwa skręcają w ostatnią uliczkę i zwalniają. Oglądają się za siebie, ale nikt nie siedzi im na ogonie.
- Dobra robota – mówi Kawka.
- Przestań, następnym razem się uda – pociesza ją chłopak.
- Może nie być następnego razu. Nie pamiętasz, że to była nasza ostatnia szansa? – mówi dziewczyna, patrząc twardo przed siebie.
- Poradzimy sobie.
- Ty może tak, ale ja trafię do takiego domu – wskazuje dom publiczny, obok którego właśnie przechodzą.
Panuje tu ciągły ruch. Nieważne czy jest dzień, czy noc. Mężczyźni zawsze chcą się zabawić z biednymi dziewczynami.
Kawka wzdycha żałośnie.
- Nie martw się, mówię ci, że damy radę.
Chłopak chce ją przytulić, ale dziewczyna odskakuje jak oparzona.
- Nie dotykaj mnie! – mówi groźnie.
Dotyka sztylet przymocowany do paska, upewniając się, że wciąż tam jest.
- Pochyl głowę – szepcze Brzytwa.
Kawka przykłada palec do ust, nakazując ciszę. Pokazuje na okno dachowe, nad którym kucają. W środku ktoś wchodzi do pokoju.
- Idź sobie – szepcze zniecierpliwiony chłopak – Psujesz nam zadanie, gościu.
Dziewczyna uważnie obserwuje mężczyznę w dole. Nie wygląda na kogoś, kto chce wyjść, raczej jak najdłużej zostać tam, gdzie jest. Coś tu nie gra. Coś jest nie tak.
Dziewczyna chwyta ramię towarzysza, pokazując przy tym w dół.
- Co? – pyta zdezorientowany.
- To pułapka – szepcze najciszej jak potrafi.
Oboje w tym samym momencie dostrzegają na skraju dachu ciemną postać. Znaleźli ich. Słychać strzał z pistoletu, który odbija się echem od budynków. Drugi trafia w komin obok dziewczyny. Niewątpliwie to znak, że pora się stąd zmywać.
- Wiej! – woła do chłopaka.
Ten wyskakuje za skraj budynku i w ostatnim momencie przytrzymuje się rynny. Zsuwa się na dół, obcierając dłonie, ale dla niego ból jest czymś normalnym. Chlebem powszednim, bo jeśli chcesz przetrwać, musisz sobie radzić.
Kawka ubiera kaptur na głowę i skacze z dachu. W locie rozpościera swój czarny obszerny płaszcz, dzięki któremu stawia opór powietrzu. Ląduje z gracją na chodniku w ciemnym zaułku. Chłopak dołącza kilka sekund później.
- No nareszcie. Nie można było szybciej? – pyta z ironią dziewczyna.
- Ja nie mam takich gadżetów – odpowiada z wyrzutem i ruszają biegiem.
Mijają kilka ciemnych uliczek, brudnych i śmierdzących. Gdzieniegdzie w cieniu czai się jakiś mężczyzna, polujący na samotną kobietę. Myszy i koty harcują po śmieciach, a małe dzieciaki bawią się w błocie.
Kawka i Brzytwa skręcają w ostatnią uliczkę i zwalniają. Oglądają się za siebie, ale nikt nie siedzi im na ogonie.
- Dobra robota – mówi Kawka.
- Przestań, następnym razem się uda – pociesza ją chłopak.
- Może nie być następnego razu. Nie pamiętasz, że to była nasza ostatnia szansa? – mówi dziewczyna, patrząc twardo przed siebie.
- Poradzimy sobie.
- Ty może tak, ale ja trafię do takiego domu – wskazuje dom publiczny, obok którego właśnie przechodzą.
Panuje tu ciągły ruch. Nieważne czy jest dzień, czy noc. Mężczyźni zawsze chcą się zabawić z biednymi dziewczynami.
Kawka wzdycha żałośnie.
- Nie martw się, mówię ci, że damy radę.
Chłopak chce ją przytulić, ale dziewczyna odskakuje jak oparzona.
- Nie dotykaj mnie! – mówi groźnie.
Dotyka sztylet przymocowany do paska, upewniając się, że wciąż tam jest.
- Pochyl głowę – szepcze Brzytwa.
Mija ich patrol strażników. Nie zwracają na nich
uwagi. Zatrzymują się za to przy domie publicznym i trącają nawzajem w ramię,
śmiejąc się przy tym głośno.
Zatrzymują się przed drzwiami ostatniego domu. Rozglądają się, upewniając się, że nikt ich nie obserwuje i wchodzą do środka. Na korytarzu jest ciemno, ale na końcu widać bladą poświatę lampy w pokoju Szefa.
Brzytwa popycha lekko dziewczynę.
- Gdzie z łapami?! – warczy i przechodzi przez próg.
Pokój jest zadymiony papierosami. W fotelu siedzi mężczyzna po dwudziestce.
- Macie to? – pyta krótko.
Oboje patrzą na siebie niepewnie. Żadne z nich nie chce poinformować Szefa o złych wieściach i nieudanej misji.
- A wy co, straciliście mowę? – drwi.
- Nie udało się ukraść broni – mówi dziewczyna twardo, patrząc prosto w oczy Szefa.
Ten wstaje z fotela i podchodzi do nich. Jest o głowę wyższy i zaledwie kilka lat starszy. Kawka do tej pory nie wie, jakim cudem został najważniejszą osobą w ich gangu.
- Macie mi jeszcze coś do powiedzenia? – pyta Szef bliski wybuchu gniewu.
- Mamy szpiega w naszych szeregach – odpowiada Brzytwa z pewnością w głosie, pomimo fatalnej sytuacji w jakiej się znaleźli.
Przetrwanie w gangu takim jak ten polega na brutalności, ale i stanowczości. Jesteś uległy – zapewne zginiesz w ciągu jednego dnia. To miasto wymaga od nich wytrzymałości i zła.
- Nikt nie wiedział, że idziemy na misję, oprócz naszej trójki. Ktoś musiał podsłuchiwać – dopowiada dziewczyna.
Szef kiwa ze zrozumieniem głową.
- Nie wyrzucę was z gangu – oznajmia, a Brzytwie i Kawce serce zaczyna bić szybciej.
To nie jest takie proste. Muszą najpierw ponieść karę i udowodnić, że zasługują na miejsce w gangu.
- Ty – wskazuje na dziewczynę – Pojawisz się dzisiaj w mojej sypialni.
Brzytwa zaciska dłonie w pięści. Nie pozwoli skrzywdzić Kawki, która jest dla niego kimś więcej niż współtowarzyszką kradzieży, chociaż ona sprawia wrażenie, jakby traktowała go tylko jako współpracownika. Kawka jest skomplikowana. Przeszłość nie pozwala jej na bliższe relacje z kimkolwiek. Chyba, że chodzi o Srokę. Obie są najlepszymi przyjaciółkami i mówią sobie o wszystkim. Nieraz podsłuchiwał je, stojąc na skraju gzymsu, ale ani raz nie padło jego imię.
- Coś nie tak, Brzytwo? – pyta spokojnie Szef.
Przeciwstawienie się nic nie zmieni. Pogorszy tylko ich sytuację. Chłopak postanawia rozegrać sprawę inaczej. Poczeka do wieczora.
Kręci głową.
- Doskonale. A teraz znikajcie mi z oczu!
Oboje wymykają się z pokoju i wchodzą w milczeniu po schodach. Każde udaje się do swojego mikroskopijnego pokoiku. Kawka jest zadowolona ze swojego, znajdującego się na poddaszu. Jest tu przytulnie, chociaż wiatr gwiżdże w kominie. Zmieścił się tu tylko materac i małe krzesełko, ale Kawka i tak jest szczęśliwa, że posiada chociaż to. Dawniej tylko marzyła o kąciku dla siebie, gdzie będzie mogła pobyć sama. Niestety, w domu dziecka nie da się ukryć przed innymi. Zwłaszcza tymi najbardziej zarozumiałymi i skłonnymi do przemocy dzieciakami. Dobrze, że uciekła. Został jej rok, aby opuścić dom legalnie, ale nie mogła już wytrzymać. Wiedziała, że dziewczyny w jej wieku, aby zapewnić sobie utrzymanie w domu dziecka, musiały wychodzić na ulicę. Ona tego nie chciała, dlatego kiedy nadarzyła się okazja, zwiała. Nie wiedziała, gdzie pójść. Nie miała nikogo bliskiego. Nie znała miasta, przebywając całe dzieciństwo w murach domu dziecka. Wtedy podszedł do niej jakiś mężczyzna i zapytał ile bierze za godzinę. Uciekła od niego czym prędzej i dotarła do ciemnego zaułka. Na końcu uliczki pojawiła się grupka mężczyzn, którzy na pewno nie przeszliby koło niej obojętnie. Nagle ktoś pociągnął ją za rękaw i zasłonił usta dłonią. Ugryzła tą dłoń i usłyszała głos chłopaka:
Zatrzymują się przed drzwiami ostatniego domu. Rozglądają się, upewniając się, że nikt ich nie obserwuje i wchodzą do środka. Na korytarzu jest ciemno, ale na końcu widać bladą poświatę lampy w pokoju Szefa.
Brzytwa popycha lekko dziewczynę.
- Gdzie z łapami?! – warczy i przechodzi przez próg.
Pokój jest zadymiony papierosami. W fotelu siedzi mężczyzna po dwudziestce.
- Macie to? – pyta krótko.
Oboje patrzą na siebie niepewnie. Żadne z nich nie chce poinformować Szefa o złych wieściach i nieudanej misji.
- A wy co, straciliście mowę? – drwi.
- Nie udało się ukraść broni – mówi dziewczyna twardo, patrząc prosto w oczy Szefa.
Ten wstaje z fotela i podchodzi do nich. Jest o głowę wyższy i zaledwie kilka lat starszy. Kawka do tej pory nie wie, jakim cudem został najważniejszą osobą w ich gangu.
- Macie mi jeszcze coś do powiedzenia? – pyta Szef bliski wybuchu gniewu.
- Mamy szpiega w naszych szeregach – odpowiada Brzytwa z pewnością w głosie, pomimo fatalnej sytuacji w jakiej się znaleźli.
Przetrwanie w gangu takim jak ten polega na brutalności, ale i stanowczości. Jesteś uległy – zapewne zginiesz w ciągu jednego dnia. To miasto wymaga od nich wytrzymałości i zła.
- Nikt nie wiedział, że idziemy na misję, oprócz naszej trójki. Ktoś musiał podsłuchiwać – dopowiada dziewczyna.
Szef kiwa ze zrozumieniem głową.
- Nie wyrzucę was z gangu – oznajmia, a Brzytwie i Kawce serce zaczyna bić szybciej.
To nie jest takie proste. Muszą najpierw ponieść karę i udowodnić, że zasługują na miejsce w gangu.
- Ty – wskazuje na dziewczynę – Pojawisz się dzisiaj w mojej sypialni.
Brzytwa zaciska dłonie w pięści. Nie pozwoli skrzywdzić Kawki, która jest dla niego kimś więcej niż współtowarzyszką kradzieży, chociaż ona sprawia wrażenie, jakby traktowała go tylko jako współpracownika. Kawka jest skomplikowana. Przeszłość nie pozwala jej na bliższe relacje z kimkolwiek. Chyba, że chodzi o Srokę. Obie są najlepszymi przyjaciółkami i mówią sobie o wszystkim. Nieraz podsłuchiwał je, stojąc na skraju gzymsu, ale ani raz nie padło jego imię.
- Coś nie tak, Brzytwo? – pyta spokojnie Szef.
Przeciwstawienie się nic nie zmieni. Pogorszy tylko ich sytuację. Chłopak postanawia rozegrać sprawę inaczej. Poczeka do wieczora.
Kręci głową.
- Doskonale. A teraz znikajcie mi z oczu!
Oboje wymykają się z pokoju i wchodzą w milczeniu po schodach. Każde udaje się do swojego mikroskopijnego pokoiku. Kawka jest zadowolona ze swojego, znajdującego się na poddaszu. Jest tu przytulnie, chociaż wiatr gwiżdże w kominie. Zmieścił się tu tylko materac i małe krzesełko, ale Kawka i tak jest szczęśliwa, że posiada chociaż to. Dawniej tylko marzyła o kąciku dla siebie, gdzie będzie mogła pobyć sama. Niestety, w domu dziecka nie da się ukryć przed innymi. Zwłaszcza tymi najbardziej zarozumiałymi i skłonnymi do przemocy dzieciakami. Dobrze, że uciekła. Został jej rok, aby opuścić dom legalnie, ale nie mogła już wytrzymać. Wiedziała, że dziewczyny w jej wieku, aby zapewnić sobie utrzymanie w domu dziecka, musiały wychodzić na ulicę. Ona tego nie chciała, dlatego kiedy nadarzyła się okazja, zwiała. Nie wiedziała, gdzie pójść. Nie miała nikogo bliskiego. Nie znała miasta, przebywając całe dzieciństwo w murach domu dziecka. Wtedy podszedł do niej jakiś mężczyzna i zapytał ile bierze za godzinę. Uciekła od niego czym prędzej i dotarła do ciemnego zaułka. Na końcu uliczki pojawiła się grupka mężczyzn, którzy na pewno nie przeszliby koło niej obojętnie. Nagle ktoś pociągnął ją za rękaw i zasłonił usta dłonią. Ugryzła tą dłoń i usłyszała głos chłopaka:
- Ała! Chcę cię uratować, a ty mnie gryziesz!
- Skąd mogłam wiedzieć, że nie jesteś jakimś zabójcą? – zapytała wtedy.
Z cienia wyłonił się chłopak. Ze dwa lata starszy od niej, z brązowymi oczami i rozczochraną czupryną w tym samym kolorze. Chudy jak deska.
- Ile masz lat? – zapytał chłopak.
- Osiemnaście – skłamała.
Chłopak popatrzył na nią z powątpiewaniem, ale nic nie powiedział. Uznał, że skoro skłamała, miała ku temu powód.
- Chodź ze mną. Wstąpisz do naszego gangu.
- A może ja nie chcę wstępować do waszego głupiego gangu? – odezwała się Kawka.
- A chcesz zginąć na ulicy? Albo sprzedawać swoje ciało mężczyznom?
- Nie – powiedziała cicho.
- Nauczę cię jak być twardą i silną. Ze mną nie zginiesz – uśmiechnął się rozbrajająco i zaprowadził ją do Szefa.
Potem dowiedziała się, że chłopaka, który ją zwerbował, nazywano Brzytwą. Jego ksywka pochodziła od tego, że z zabójczą szybkością używał swoich noży. Ją nazwali Kawką, bo ciemne włosy i drobna postura upodabniały ją do tego ptaka. A na misje i inne akcje chodzili parami i tak znalazła się w duecie z Brzytwą, któremu zawdzięczała ocalenie przed śmiercią. Z czasem stali się prawie nierozłączni, a swoje zadania wykonywali skutecznie i szybko.
Tak przetrwała tu dwa lata. Szef się zmienił i sytuacja w gangu również się zmieniła. Nie było już tak przyjemnie i rodzinnie jak dawniej. Obowiązywała surowa dyscyplina. Za wtopę każdy musiał zapłacić.
Kawka kładzie się na swoim materacu i wpatruje w sufit. Tym razem również będzie musiała sobie poradzić.
- Skąd mogłam wiedzieć, że nie jesteś jakimś zabójcą? – zapytała wtedy.
Z cienia wyłonił się chłopak. Ze dwa lata starszy od niej, z brązowymi oczami i rozczochraną czupryną w tym samym kolorze. Chudy jak deska.
- Ile masz lat? – zapytał chłopak.
- Osiemnaście – skłamała.
Chłopak popatrzył na nią z powątpiewaniem, ale nic nie powiedział. Uznał, że skoro skłamała, miała ku temu powód.
- Chodź ze mną. Wstąpisz do naszego gangu.
- A może ja nie chcę wstępować do waszego głupiego gangu? – odezwała się Kawka.
- A chcesz zginąć na ulicy? Albo sprzedawać swoje ciało mężczyznom?
- Nie – powiedziała cicho.
- Nauczę cię jak być twardą i silną. Ze mną nie zginiesz – uśmiechnął się rozbrajająco i zaprowadził ją do Szefa.
Potem dowiedziała się, że chłopaka, który ją zwerbował, nazywano Brzytwą. Jego ksywka pochodziła od tego, że z zabójczą szybkością używał swoich noży. Ją nazwali Kawką, bo ciemne włosy i drobna postura upodabniały ją do tego ptaka. A na misje i inne akcje chodzili parami i tak znalazła się w duecie z Brzytwą, któremu zawdzięczała ocalenie przed śmiercią. Z czasem stali się prawie nierozłączni, a swoje zadania wykonywali skutecznie i szybko.
Tak przetrwała tu dwa lata. Szef się zmienił i sytuacja w gangu również się zmieniła. Nie było już tak przyjemnie i rodzinnie jak dawniej. Obowiązywała surowa dyscyplina. Za wtopę każdy musiał zapłacić.
Kawka kładzie się na swoim materacu i wpatruje w sufit. Tym razem również będzie musiała sobie poradzić.
Brzytwa trzaska drzwiami ze złością. Nie podoba mu się atmosfera, jaka panuje w gangu. Odkąd zmieniono Szefa, każdy żyje w stresie i lęku przed niepowodzeniem. Pluskwa był dla nich jak ojciec, karcił kiedy było trzeba, ale zawsze wspierał i dodawał otuchy. To on zwerbował większość dzieciaków, które bez jego pomocy niechybnie zginęłyby na ulicy.
Brzytwa podchodzi do malutkiego okienka, z którego rozciąga się widok na ocean. Woda jest ciemna i wzburzona. Nadchodzi sztorm. Ostatnie statki z towarami dobijają do portu, by zdążyć rozpakować skrzynie. To idealna okazja dla złodziei, bo panuje zgiełk i zamieszanie. Nikt nie zwraca uwagi na kolejną osobę w tłumie. Tym razem musi sobie odpuścić wyprawę do portu. Musi obmyślić plan, który pomoże mu uratować Kawkę z łap Szefa.
Brzytwa siada ciężko na swojej pryczy i chowa twarz w dłoniach. Wszystkie problemy znikną, jeśli zniknie Szef, ale to jest zbyt niebezpieczna akcja dla jednej osoby, a nie wiadomo czy znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zaryzykować utratę miejsca w gangu w razie niepowodzenia. Chłopak odsuwa materac i wyciąga kolekcję swoich noży. Dokłada do tego noże wetknięte za pasek spodni. Razem dwadzieścia. Bierze do ręki swój ulubiony. Trzonek jest wysadzany drobniutkimi kamieniami, nie przeszkadzają one jednak w wygodnym utrzymaniu go w dłoni. Ostrze jest zrobione z prawdziwej stali, nie żadnej podróbki metalu. Błyszczy w bladym świetle zapalonej świecy. Przegląda się w jego ostrzu. Zmęczone oczy, zacięte usta, rozczochrane włosy. Wzdycha i wkłada go z pieczołowitością za pas spodni. Resztę pakuje w lniany materiał i chowa do skrytki. Opiera się o ścianę. Pozostało mu tylko czekać.
Druga część już na blogu!
Brzytwa podchodzi do malutkiego okienka, z którego rozciąga się widok na ocean. Woda jest ciemna i wzburzona. Nadchodzi sztorm. Ostatnie statki z towarami dobijają do portu, by zdążyć rozpakować skrzynie. To idealna okazja dla złodziei, bo panuje zgiełk i zamieszanie. Nikt nie zwraca uwagi na kolejną osobę w tłumie. Tym razem musi sobie odpuścić wyprawę do portu. Musi obmyślić plan, który pomoże mu uratować Kawkę z łap Szefa.
Brzytwa siada ciężko na swojej pryczy i chowa twarz w dłoniach. Wszystkie problemy znikną, jeśli zniknie Szef, ale to jest zbyt niebezpieczna akcja dla jednej osoby, a nie wiadomo czy znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zaryzykować utratę miejsca w gangu w razie niepowodzenia. Chłopak odsuwa materac i wyciąga kolekcję swoich noży. Dokłada do tego noże wetknięte za pasek spodni. Razem dwadzieścia. Bierze do ręki swój ulubiony. Trzonek jest wysadzany drobniutkimi kamieniami, nie przeszkadzają one jednak w wygodnym utrzymaniu go w dłoni. Ostrze jest zrobione z prawdziwej stali, nie żadnej podróbki metalu. Błyszczy w bladym świetle zapalonej świecy. Przegląda się w jego ostrzu. Zmęczone oczy, zacięte usta, rozczochrane włosy. Wzdycha i wkłada go z pieczołowitością za pas spodni. Resztę pakuje w lniany materiał i chowa do skrytki. Opiera się o ścianę. Pozostało mu tylko czekać.
Druga część już na blogu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz